Древняя Земля

Материал из Викицитатника

«Древняя Земля» (польск. Stara Ziemia) — заключительный фантастический роман «Лунной трилогии» Ежи Жулавского. Впервые опубликован в 1910-11 годах.

Цитаты[править]

Часть первая[править]

  •  

Пока что [учёные-специалисты] делают много, и, видимо, так будет продолжаться ещё долго. Но не всегда. Ибо уже подходит предел, и им все неуютней в узких колодцах, которые они с чрезмерным самомнением копали вглубь, и все явственней они ощущают, что им не хватает воздуха для дыхания.
Постепенно они приближаются к сердцу бытия, где сходятся все сосуды, и тот, кто не знает их все, путается в непонятной их сети, неспособный продвинуться далее, разве что на ощупь. И тогда они выходят на поверхность и стоят там в растерянности.
И без того ничтожен отряд всеведущих, что движут на согбенных плечах прогресс и судьбу человечества, а что будет, когда их не станет? Что если и их сверхчеловеческие силы не вынесут огромности бремени?» — II

 

Na razie tworzą oni wiele i długo jeszcze tworzyć będą zapewne. Ale nie zawsze. Bo oto poczyna się już czas, że coraz ciaśniej im jest w ich studniach wąskich, ze zbytnią ufnością w głąb wierconych — i coraz bardziej brak powietrza dla oddechu.
Zbliżają się z wolna do serca bytu, gdzie wszelkie żyły się łączą, a kto nie zna ich wszystkich, gubi się w sieci niepojętej, niezdolny już posunąć się dalej, chyba po omacku. Więc na powierzchnię wychodzą, gubią się w powierzchni.
I tak coraz mniejsza drużyna wszystkowiedzących przodowników dźwiga postęp i los ludzkości na uginających się barkach — a jeśli ich zabraknie? Jeśli i ich siły nadludzkie ogromowi brzemienia nie podołają?

  •  

Толпа, ослеплённая наукой, которой она не понимает, и блеском сокровищ, добытых высочайшими умами, сокровищ, которыми она пользуется, не приложив даже крохотного усилия мысли, чтобы собрать их, перестает верить и искать божество за небесной синью.
Зато мудрейшие, те самые, кто некогда, в пору чрезмерной веры в свои силы первыми начали сокрушать религию как «суеверие», как вещь ненужную и непонятную, один за другим с каким-то страхом в глазах, что слишком близко вглядывались в непостижимые тайны, и с жаждой умиротворения в истощенных мудростью сердцах, теперь прячутся под её крыло. — II

 

Tłumy przestają wierzyć i bóstwa szukać za błękitami, te tłumy olśnione wiedzą, której nie rozumieją, zaślepione blaskiem skarbów przez najwyższe duchy zdobytych, z których korzystają, zgoła myśli do ich nagromadzenia nie przyłożywszy.
Ale za to ci najmędrsi, ci, którzy niegdyś w czasie nadmiernej w siły swe ufności pierwsi religię jako „zabobon”, jako rzecz zbyteczną i ciemną rozbijać poczęli, teraz chronią się pod jej skrzydła — jeden po drugim — z lękiem jakimś w oczach, co zbyt blisko w nierozwiązywalne tajemnice patrzyły, i z pragnieniem ukoju w wysilonych mądrością sercach.

  •  

… Британская империя <…> рассыпалась, словно зрелый стручок гороха, на несколько самостоятельных государств… — II

 

… Imperium Brytyjskie <…> rozpadło się jak strąk grochu dojrzały na kilkanaście państw samodzielnych…

  •  

… толпа. Огромное большинство. Сытое множество, в меру пользующееся правом на отдых и по возможности старающееся думать как можно меньше. Да, они обладают правом на благополучие и образование, то есть изучают в школах все, что сделано для них. Им присуще чувство долга, по преимуществу они честны и добродетельны. Они делятся на нации, и каждый горд, что принадлежит к своей нации, хотя принадлежи он к другой, гордился бы этим ничуть не меньше. Некогда нация была святыней, ей приносились жертвы кровью, но постепенно нации выродились, и все их различие ныне сводится к отличающимся друг от друга национальным нарядам, никакого существенного значения не представляющим. Духовная разница стёрлась. И несмотря на разные языки, уровни доходов, системы управления, в глубине своих ничтожных душ толпа повсюду до отчаяния одинакова. <…>
А ещё ниже сытой, довольной толпы находится интернациональный плебс, и между ними тоже неодолимая пропасть. <…> Кстати, они вовсе не ощущают себя угнетёнными.
Для обслуживания миллионов машин, нужных людям, необходима неисчислимая масса подготовленных, умелых рабочих, в сущности, отданных в рабство безжалостным металлическим чудищам и ни о чем больше не думающих, кроме того, что сейчас нужно нажать на эту кнопку или передвинуть этот рычаг. <…>
Знаменательно, что они не бунтуют, не восстают, как рабочие прошлых эпох. Им мудро предоставляется всё, чего они хотят, так что в конце концов они перестают хотеть чего бы то ни было, даже того, что могло бы им быть доступно без всяких затруднений. Они не имеют родины, поскольку в связи с потребностью в рабочей силе их вечно перебрасывают с места на место, и даже наречие себе они создали особое, интернациональное, слепленное из обрывков разных языков. — II

 

… tłum. Większość olbrzymia. Zgraja sytych, w miarę zażywających spoczynku i o ile możności jak najmniej myślących. Mają prawa, mają dobrobyt i oświatę — to znaczy uczą się w szkołach wszyscy tego, co dla nich zrobiono. Mają poczucie obowiązku i są przeważnie cnotliwi. Dzielą się na narody i każdy jest dumny z tego, że do swego narodu należy, chociaż, gdyby się był w innym urodził, byłby także z tego dumny. Niegdyś były narody świętością, z najserdeczniejszej krwi ulepioną — dzisiaj wyrodziły się z wolna w rodzaj strojów odmiennych, niemających głębszego znaczenia. Różnica duchów się zatarła. W treści swych małych dusz tłum się stał wszędzie mimo różnic mowy, dochodów, władzy tak rozpaczliwie do siebie podobny! <…>
Ale i w dole pod tłumem sytym i zadowolonym jest czerń międzynarodowa, którą również przepaść od niego odgranicza. <…> Zresztą — oni nawet nie są uciśnieni wcale.
Te miliony maszyn, ludziom służące, wymagają z swej strony do obsługi całej rzeszy robotników czujnych, umiejętnych, metalowej, nielitościwej dziwostworze po prostu zaprzedanych i niemyślących o niczym więcej, jak że w danej chwili trzeba pewien guzik pocisnąć lub dźwignię przerzucić. <…>
I to jest znamienne, że się nie buntują ani nie podnoszą, jak niegdyś robotnicy minionych stuleci. Daje im się mądrze wszystko i wszystko przyznaje, czego chcą, aż w końcu — przestają chcieć czegokolwiek, nawet tych rzeczy, które by z łatwością mogły być dla nich dostępnymi. Nie mają ojczyzny, koniecznością pracy z miejsca na miejsce przerzucani, język sobie nawet wyrobili oddzielny, międzynarodowy, w dziwny sposób ze strzępów różnych języków sklejony.

  •  

— … сейчас, как и прежде, существуют великие творцы и поистине в устах у них порою пылает солнце <…>.
— Да, существуют. Только значение их в обществе в корне переменилось. Они уже не ведут за собою словом, потому что некого вести, и потому разговаривают сами с собой, чтобы выговориться. Они даже лоскуток придумали, чтобы прикрыть нынешнюю свою наготу: искусство для искусства. Как красиво звучит! Я не имею в виду жонглёров словами, красками, звуками, равно как и канатоходцев и глотателей живых лягушек, — я говорю о творцах! Сейчас искусство для них <…> это род предохранительного клапана, чтобы миры, родившиеся у них в душах, не разорвали грудную клетку, поскольку у них нет силы выплеснуть их наружу в действии, возвещая истину. Вы только подумайте: творец, художник всегда обнажается до самой сердцевины своего существа, но когда в древности Фрина представала перед народом на залитом солнцем морском берегу нагая, никто сладострастно не причмокивал, никто не пялился на неё, нет, все опускали головы перед откровением, и она наперед знала, что так и будет, ибо в её красоте была священная энергия. — VIII

 

— … dzisiaj, jak zawsze byli, wielcy twórcy i doprawdy, że w ustach swoich słońca czasem miewają <…>.
— Tak, są. Jeno wartość ich w stosunku do społeczeństwa się odwróciła. Przestali wieść słowem, bo nie ma kogo wieść, więc mówią wciąż do siebie, aby się wygadać. Wynaleźli nawet łachmanik dla okrycia tej nędzy swojej: sztuka dla sztuki. O, jak to ładnie brzmi! Nie chodzi mi o sztukmistrzów słów, dźwięków, barw, jak o linoskoczków nie dbam i połykaczy żywych żab, myślę o twórcach! Dla nich dziś sztuka <…> to klapa bezpieczeństwa, aby im światy w duszy poczęte piersi nie rozsadziły, gdy oni mocy nie mają w czynie i prawdzie na zewnątrz ich wyrzucić. Patrz pan! Obnaża się zawsze do głębi swej istoty twórca i artysta, lecz gdy Fryne niegdyś na słonecznym brzegu morskim wobec ludu naga stanęła, to nie mlaskano lubieżnymi językami, oczu nie wytrzeszczano, ale się głowy wszystkie pochyliły jak przed objawieniem, a ona wiedziała naprzód, że tak się stanie, bo w jej piękności była święta moc.

  •  

— Когда-то бунтовали угнетённые, нищие, униженные, но трудом рук своих вращавшие мировую машину. Они кричали: хлеба! Для приличия их вожди велели им добавить: и прав! Да только это чушь, потому что в действительности они требовали одного хлеба. Сейчас у них его вдосталь, и потому они тихо сидят: ведь больше им нечего желать. Слишком даже много на свете равенства, слишком много хлеба, всеобщих прав и обыденного счастья! <…>
Мир нынче похож на чудовищного зверя, у которого в ущерб ногам и голове выросло огромное, неимоверных размеров брюхо. Вместо того, чтобы заставить толпу, как оно и должно быть, работать на себя, мы все трудимся на эту гнусную, безмозглую, ленивую массу, у которой нет иного занятия, кроме назначенной ей службы. — VIII

 

— Buntowali się niegdyś uciśnieni, najbiedniejsi, zdeptani, a pracą rąk swych maszynę świata trzymający, i wołali: „chleba!”. Przywódcy dla przyzwoitości kazali im jeszcze dodać: „praw!”, ale to głupstwo, bo o chleb chodziło naprawdę. Teraz mają go już zadość, więc siedzą spokojnie, bo i czegóż mogliby jeszcze chcieć? Aż nazbyt wiele jest na świecie równości, zbyt wiele chleba, powszechnych praw i szczęścia pospolitego! <…>
Świat dzisiaj podobny do zwierzęcia potwornego, u którego brzuch się rozrósł, wielki nad potrzebę, kosztem nóg i głowy. Zamiast tłumowi, jak słuszna, kazać pracować na siebie, my wszyscy pracujemy na ten tłum ohydny, głupi, próżniaczy, niemający zajęcia poza urzędem nadanym.

Часть вторая[править]

  •  

… существовали два центра жизни, два пульсирующих золотой и багряной кровью сердца европейского континента: Париж и Варшава. Два чудовищных узла всевозможных сетей и дорог, два средоточия того, что толпа привычно именовала культурой, гигантские полипы, высасывающие тысячами отростков соки всей земли, столицы правителей и торговцев, центры развлечений, греха, подлости, бездарности. По образцу обоих крупнейших городов развивались, росли, видоизменялись, не поспевая, впрочем, за ними, давние столицы бывших европейских государств, огромные, чудовищные, кишащие толпами,.. — VI

 

… dwa czerwoną i złotą krwią tętniące serca lądu europejskiego: Paryż i Warszawa. Dwa węzły potworne wszystkich sieci i dróg, dwa ośrodki tego, co tłum powszechnie nazywał kulturą, olbrzymie polipy, chłonące tysiącem ramion soki wszystkiej ziemi, stolice rządów i kupców, i przemysłowców, ogniska zabaw, grzechu, podłości, miernoty. Na wzór tych dwóch miast największych rozwijały się, rosły i przemieniały inne, nie mogąc im zresztą nadążyć, dawne stolice dawnych państw europejskich, zawsze ogromne, potworne, ruchliwe,..

Перевод[править]

Л. М. Цывьян, 1993

О романе[править]

  •  

Слишком уж заметно, что этот социологический гомункулус прошел через реторты модернизма. События расставлены по линиям, слишком открыто обнажая замысел писателя; формирующая роль этого замысла ощущается чересчур явственно, прямо под поверхностью человеческих судеб; эта натужная однозначность, эта ускоренность и ограниченность действия наряду с другими недостатками художественного изображения лунного общества превратили два следующих тома трилогии Жулавского в произведения, сегодня фактически уже мёртвые, и отбросили к тому же неприятную тень на последние главы первого тома.

  Станислав Лем, предисловие к «Лунной трилогии», 1956